Park Szczytnicki, Wrocław
Spacerując, a właściwie biegając po parku Ula powtarzała, śmiejąc się zupełnie nowo poznane słowo, a własciwie nazwisko: Hohenlohe Ingelfingen. To, ze człowiek ten miał na imię Fryderyk miała już dla dziewczynki mniejsze znaczenie. Hohenlohe Ingelfingen brzmi, jak: czary mary, hokus pokus, albo trele morele.
Cała zabawa zaczęła się od tego, że Mama zaczęła opowiadać historię o tym panu. Dawno temu, miał ogromny majątek w miejscu dzisiejszego parku. Chciał spędzać czas w otoczeniu przyrody, dlatego zatrudnił ogrodników i stworzył sobie swój prywatny, bardzo piękny park. Był ogromny, dlatego częścią postanowił podzielić się z Wrocławiakami, oczywiście zostawił sobie też swój prywatny fragment.
Tak własne powstał Park Szczytnicki, znakomite miejcie na rodzinne spacery...
A że w Parku Szczytnickim atrakcji jest tyle, że można byłoby założyć bloga: Park Szczytnicki dla Uli, dlatego spodziewajcie się kolejnych części na ten temat, jedna już kiedyś była TU
Jak tam pięknie, a my ostatni raz byliśmy w lecie! Hohenlohe Ingelfingen <3
OdpowiedzUsuńTam jest pięknie o każdej porze roku :)
OdpowiedzUsuńPrawda, że Ula super wygląda w czapce od Papapa Kidswear ?
Prawda! Przepraszam, że dopiero odpisuję ale to z braku powiadomień :).
UsuńTaki już urok bloggera, ale i tak go lubię.
UsuńUla we wszystkim wygląda super :) Moim faworytem była biało-czerwona sukienka (spódniczka?) w grochy, pokazana tu kiedyś latem.
OdpowiedzUsuńHistorynko, pozdrawiam z Górnego Śląska.
-Katarka
Katarko już jestes blisko> No to teraz będzie szansa na spotkanie.
UsuńPs. Oczywiście ubrania nie mają znaczenia. No chyba, że jest się dziewczynką ;)
OdpowiedzUsuń