Podróże samotnej mamy
Od ponad dwóch lat jesteśmy z Ulą same. Pewnego ciepłego sierpniowego wieczora runął nam obu na głowę nasz poukładany spokojny świat. Na szczęście zostało z nami czerwone autko i plecak. Drugą motywacją był pisany jeszcze w tym "poprzednim życiu" blog Gdańsk dla Uli, trzeba było go przenieść na Dolny Śląsk.
Co nam ułatwiło wyruszenie na wycieczkę?
Mobilność: z prawem jazdy i własnym autem da się dojechać wszędzie, albo prawie wszędzie. Pociąg, autobus i tramwaj to trudniejsze dla mnie środki transportu, ale też wykorzystywane, bardziej jako atrakcja. Czerwone autko dzielnie nas wozi bliżej i dalej.
Rodzina i przyjaciele. Czasami jedziemy same, tylko Ula i Mama i Królik, ale czasami jedziemy większą ekipą, babcia lubi i chce z nami jeździć, mamy też wokół siebie wspaniałych przyjaciół, którzy dotrzymują nam towarzystwa.
Odwaga. Pamiętam, jak bałam się jechać z Ulą sama samochodem na "dłuższą trasę". Z zasady nie wożę jej na przednim siedzeniu, bałam się, że będę się musiała ciągle zatrzymywać, ze Ula będzie się denerwować. W końcu się przełamałam i teraz żadna trasa nam nie straszna.
Pasja. Jakbym miała siedzieć cały dzień w domu to bym zwariowała. Wypad do sąsiedniej miejscowości, żeby zobaczyć ładny pałac, albo spacer po Wrocławiu z zakupami w tle można nazwać podróżą? Ja nazywam, choć podróżujemy i dalej. Ten blog jest o Dolnym Śląsku, ale Ula widziała już dobry kawałek Europy.
Problemy?
Czasami trzeba wziąć dziecko ze sobą do toalety, bo nie ma się go z kim zostawić, trzeba nosić samemu ekwipunek dla dwóch osób i jeszcze czasem tą drugą osobę (jestem mistrzem pakowania), nigdy nie ma mnie na zdjęciach, bo zawsze je robię, jeśli po męczącej wycieczce dziecko uśnie w samochodzie w drodze powrotnej to wiem, że przynajmniej do północy nie pójdę spać ( z akcentem na przynajmniej).
Więcej nie znalazłam.
P.S. Kiedy Vanilla Island pisała swój rewelacyjny tekst Samotna mama w podróży miałam szansę opisać swoją historię. Obraziłam się wtedy okrutnie na to, że nie będę opisywać łzawych historii, a tak naprawdę wcale nie miałam ochoty publicznie przyznawać się, że od dwóch lat sama walczę z rzeczywistością (i całkiem nieźle mi to wychodzi), ale po przeczytaniu tego tekstu coś we mnie pękło i dlatego jest ten tekst.
Dzielne jesteście obie! I nie ważne, czy we dwoje, czy we troje, czy też w czworo - ważne, żeby realizować swoje pasje i marzenia.
OdpowiedzUsuńPoza tym kompletnie nie rozumiem dlaczego się "nie przyznawać" do bycia samotną mamą. Takie życie - pisze różne scenariusze. A my kobiety zawsze sobie z nimi super poradzimy - czego jesteś dowodem :)
Patrycja z TędyiOwędy
Jestes dzielna i wspaniala mama! Pozdrawiam cieplo Ciebie i Ule, Kris
OdpowiedzUsuńSiła jest kobietą. Wiele kobiet w małżęństwach też samotnie targa dzieci bo tacie się nie chce i nie ma w nim pasji do poszerzania horyzontów ani swoich, ani dzieci. Ja targam dwójkę, niestety słabo jeżdżę samochodem (mąż nie ma prawa jazdy) więc u mnie tylko pociągi, autobusy, i drożej samoloty. Ale nie poddam się, świat jest pasjonujący.
OdpowiedzUsuńJa chętnie Cię podczytuję i Twoją Ulą inspiruję moją małą Ulę :) To, że we 2? To tylko świadczy o tym jak jesteście dobrze zgrane, zorganizowane i jak pięknie potrafisz córkę zarażać swoją pasją. Tak trzymaj! I kto wie co podróże Wam przyniosą?!
OdpowiedzUsuńUla ma wspaniałą mamę!
OdpowiedzUsuń(y) lubię Was!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję za każde słowo w tych powyższych komentarzach. Więcej nic mądrzejszego nie napisze. Jesteście kochani.
OdpowiedzUsuńUla, nawet nie wiesz jak się cieszę, że napisałaś ten tekst! Podziwiam Was ogromnie i trzymam kciuki za każdy dzień Twojej dzielnej walki o szczęście, którą - co tu dużo mówić - wygrywasz na pełnej linii :))
OdpowiedzUsuńTekst napisała Monika, ale dla Uli :) Ale to prawda, obie są wspaniałe.
UsuńKasia chciała poprawić, ale blogger ma swoje ograniczenia i poprawić nie mogę ani ja, ani ona.
UsuńI w ogóle dzięki wam obu.