Karp w wannie, czyli o tradycjach bożonarodzeniowych
Dawno, dawno temu w niektórych wannach pływały karpie, najczęściej było to przed Bożym Narodzeniem.
[Ale to nie będzie bajka]
Jeszcze dawniej, przed II wojną światową karp nie pojawiał się na wigilijnych stołach. Jadano te ryby, które były dostępne, sandacze, szczupaki, liny i karasie. Karp się zdarzał, czasami.
[Teraz będzie jeszcze mniej bajkowo]
Potem przyszła wojna a po wojnie zupełnie nowa rzeczywistość. Nie dość, że wszystko było w ruinie a kutry rybackie pod wodą, albo zniszczone, to jeszcze komuniści wprowadzali w Polsce zupełnie nowy system gospodarczy, taki, w którym wszystko od sklepu z guzikami po wielkie fabryki i majątki ziemskie zarządzane było przez państwo i wszystko do państwa miało należeć. W tej nowej sytuacji totalnego braku wszystkiego nadeszło Boże Narodzenie.
Wtedy (w drugiej połowie lat czterdziestych XX wieku) ówczesny Minister Przemysłu Hilary Minc postanowił dać coś ludziom i tym czymś była ryba, a dokładniej hodowlany karp. Podobno nawet sam wymyślił hasło: “Karp na każdym wigilijnym stole w Polsce”. W końcu właśnie zabierał właścicielom: sklepy, fabryki, pola i majątki, kamienice i pałace a nawet te kutry rybackie. Transakcja idealna ryba za kuter albo ryba za fabrykę szklanek. Hodowlana ryba, średniej jakości za to łatwa w produkcji.
Z braku laku (innej ryby) powstała tradycja.
Drugą taką świąteczną powojenną tradycją były pomarańcze. W listopadzie wyruszały statki z komunistycznej Kuby po to, żeby zdążyć przed 24 grudnia zawinąć do polskich portów. A w gazetach pisano, gdzie te statki już są i jak szybko płyną i ile ton pomarańczy znajduje się na ich pokładach. Nie zawsze zdążały, a potem nie każdemu udało się te pomarańcze kupić. O innych porach roku statki z pomarańczami nie przypływały.
Na Dolnym Śląsku….
Ale żeby nie było tak zupełnie smutno, na Dolnym Śląsku w okolicach Milicza cystersi hodowali karpie już od XIII w. Niektóre ze słynnych stawów milickich mają własnie po 700 lat. (O stawach milickich przeczytasz więcej TUTAJ)
A poza tym na Dolny Śląsk po wojnie przybyli ludzie ze wszystkich zakątków Polski i przywieźli swoje tradycje, te stare, przedwojenne. W jednym domu je się kutię, w innym makiełki, w jednym grzybowa w innym barszcz.
Zdjęcia pochodzą z wystawy edukacyjnej pokazującej Boże Narodzenie w czasach PRL- u w Muzeum Pana Tadeusza.
Na zdjęciu głównym "kupowanie żywego karpia", na zdjęciu poniżej Dom Handlowy Renoma w latach 80 tych XX w przystrojony świątecznie, jeszcze niżej choinka na pl. Grunwaldzkim we Wrocławiu i świąteczne kartki Solidarności.
Komentarze
Prześlij komentarz